Hotel-na-Bermudach(1), harlequin

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Maya BlakeHotel na BermudachTłu​ma​cze​nie:Wie​sław Mar​cy​siak@kasiulROZDZIAŁ PIERWSZYNa par​kin​gu pa​no​wa​ła ci​sza. We​wnątrz mini mor​ri​sa czu​ła się jak w ko​ko​nie. Per​-la Lo​well za​gry​zła dłu​go​pis i bez​sku​tecz​nie szu​ka​ła słów. Czte​ry li​nij​ki w dwie go​-dzi​ny. Tyle tyl​ko uda​ło jej się stwo​rzyć. Za trzy krót​kie dni bę​dzie mu​sia​ła sta​nąćprzed ro​dzi​ną i przy​ja​ciół​mi i prze​mó​wić… A jej bra​ko​wa​ło słów.Nie, cof​nij to. Zna​la​zła sło​wa, ale bra​ko​wa​ło w nich praw​dy. Bo praw​da… niemoże ni​ko​go na nią ska​zy​wać. Jej ży​cie przez ostat​nie trzy lata to jed​no wiel​kiekłam​stwo. Czy to dziw​ne, że ręce jej się trzę​sły, gdy tyl​ko chcia​ła pi​sać, że nie​na​wi​-dzi​ła sie​bie za kłam​stwa w imię po​zo​rów?Jak mo​gła po​stą​pić ina​czej? Jak mo​gła od​pła​cić za do​broć po​ni​że​niem?Gniew mie​szał się z roz​pa​czą. Po​dar​ła kart​kę ze zło​ścią. Po​śród nocy roz​legł sięoczysz​cza​ją​cy dźwięk. Wraz z nim z za​ci​śnię​tej pier​si do gar​dła prze​do​sta​ły się tłu​-mio​ne zły.Nie pa​no​wa​ła nad rę​ka​mi. Rwa​ła kart​kę na kon​fet​ti. Pa​trzy​ła, jak dro​bi​ny spa​da​jąna fo​tel obok. Z ję​kiem za​sło​ni​ła twarz dłoń​mi, ocze​ku​jąc łez. Nada​rem​nie. Chcia​łapła​kać, ale wie​dzia​ła, że łzy to wstyd, bo w środ​ku czu​ła… ulgę. Kie​dy po​win​na byćza​ła​ma​na, od​czu​wa​ła wsty​dli​wą lek​kość bytu!Po​wo​li opu​ści​ła ręce i spoj​rza​ła przez przed​nią szy​bę. Wzrok od​zy​skał ostrośći sku​pi​ła się na wspa​nia​łej bu​dow​li. Po​mi​mo nie​daw​ne​go re​mon​tu za wie​le mi​lio​nówfun​tów Mac​do​nald Hall za​cho​wał kwin​te​sen​cję sta​ro-an​giel​skie​go uro​ku, ra​zemz eks​klu​zyw​nym Mac​do​nald Club, roz​le​głym po​lem gol​fo​wym wy​łącz​nie dla wy​bra​-nych człon​ków. W tym kil​ku​set​let​nim przy​byt​ku je​dy​nym ukło​nem w stro​nę sza​re​goczło​wie​ka był kok​tajl​bar, otwar​ty dla klien​tów od siód​mej wie​czo​rem do pół​no​cy.Per​la wcią​gnę​ła głę​bo​ki od​dech i spoj​rza​ła na strzę​py pa​pie​ru. Po​czu​ła się win​napo tym, jak dała so​bie upust. Tyl​ko ten raz nie bę​dzie się po​wstrzy​my​wać, pil​no​waćkaż​de​go sło​wa czy uśmie​chu, kie​dy mia​ła ocho​tę prze​kli​nać swój los. Być nor​mal​-ną… To uczu​cie oczy​wi​ście nie bę​dzie trwa​ło wiecz​nie. Trze​ba było jesz​cze prze​żyćju​tro i ko​lej​ny dzień.Cier​pie​nie ka​za​ło jej się​gnąć do to​reb​ki.Była wy​star​cza​ją​co da​le​ko od domu, żeby nikt jej tu nie roz​po​znał. Dla​te​go wła​-śnie je​cha​ła po​nad go​dzi​nę, aby zna​leźć to spo​koj​ne miej​sce i zna​leźć trud​ne sło​wa.Jed​nak nie była jesz​cze go​to​wa wra​cać do domu i zmie​rzyć się z prze​sło​dzo​ny​mi ge​-sta​mi współ​czu​cia i do​bro​tli​wy​mi, za​tro​ska​ny​mi, choć ba​daw​czy​mi spoj​rze​nia​mi.Sku​pi​ła zno​wu wzrok na Mac​do​nald Hall. Je​den drink. Po​tem wró​ci do domu i ju​-tro za​cznie od nowa. Wy​ję​ła z to​reb​ki szczot​kę i prze​cze​sa​ła nie​sfor​ne loki. Kie​dyzna​la​zła szmin​kę, nie​mal ją od​rzu​ci​ła. Szkar​łat tak na​praw​dę nie był jej ko​lo​remi nor​mal​nie na​wet by na nią nie spoj​rza​ła, ale ta była do​dat​kiem do za​ku​pio​nejksiąż​ki. Ni​g​dy nie ośmie​li​ła​by się na tak wy​zy​wa​ją​cy, od​waż​ny ko​lor. Na​wet u in​-nych ko​biet uwa​ża​ła go za zbyt zmy​sło​wy, zbyt przy​cią​ga​ją​cy uwa​gę do ust.Drżą​cy​mi pal​ca​mi otwo​rzy​ła po​mad​kę, prze​krzy​wi​ła wstecz​ne lu​ster​ko i sta​ran​-nie na​ło​ży​ła po​mad​kę. Nie​spo​dzie​wa​ny re​zul​tat – wy​uza​da​na, jaw​nie zmy​sło​watwarz; prze​szu​ki​wa​ła to​reb​kę, by zna​leźć chu​s​tecz​kę. Kie​dy jej się nie uda​ło, za​-mar​ła. Po​wo​li prze​nio​sła wzrok na lu​ster​ko. Ser​ce jej wa​li​ło.Czy było aż tak źle? Czy to źle, je​że​li bę​dzie wy​glą​dać, je​że​li po​czu​je się jak ktośinny niż Per​la Lo​well, praw​dzi​wa oszust​ka? Żeby choć na kil​ka mi​nut za​po​mniećo bez​li​to​snym po​ni​że​niu, któ​re zno​si​ła przez ostat​nie trzy lata?Za​nim zdą​ży​ła się roz​my​ślić, po​szu​ka​ła po omac​ku klam​ki i wy​sia​dła na zim​nąnoc. Cho​ciaż dni za​baw daw​no już mia​ła za sobą, to na​wet ona wie​dzia​ła, że jej pro​-sta, czar​na su​kien​ka bez rę​ka​wów i czar​ne czó​łen​ka będą sto​sow​ne do kok​tajl​ba​ruw ci​chy wtor​ko​wy wie​czór.A je​że​li nie, to naj​gor​sze, co może się zda​rzyć, to że po​pro​szą ją, by wy​szła. Leczte​raz wy​rzu​ce​nie z eks​klu​zyw​ne​go lo​ka​lu, gdzie nikt jej nie znał, to kasz​ka z mlecz​-kiem w po​rów​na​niu z mo​nu​men​tal​ną far​są, przez któ​rą mu​sia​ła prze​cho​dzić.Ele​ganc​ko ubra​ny por​tier przy​wi​tał ją i skie​ro​wał ko​ry​ta​rzem do sta​ro​mod​nych,dwu​skrzy​dło​wych drzwi z na​pi​sem „Bar” na wy​po​le​ro​wa​nej zło​tej ta​blicz​ce nadnimi. Ko​lej​ny, po​dob​nie ubra​ny męż​czy​zna otwo​rzył drzwi, uchy​la​jąc czap​kę.Per​la, zde​cy​do​wa​nie czu​jąc się nie​swo​jo, dys​kret​nie ogar​nę​ła wzro​kiem kosz​tow​-ny par​kiet i bo​aze​rię oraz bro​ka​to​we do​dat​ki, za​nim skon​cen​tro​wa​ła się na dłu​gim,ni​skim ba​rze. W ob​ro​to​wej ga​blo​cie za ba​rem pre​zen​to​wa​no rzę​dy prze​róż​nych al​-ko​ho​li. Bar​man po​trzą​sał parą srebr​nych sha​ke​rów, jed​no​cze​śnie ga​wę​dząc z mło​-dą parą.Przez uła​mek se​kun​dy Per​la za​sta​na​wia​ła się, czy nie za​wró​cić na pię​cie. Zmu​si​łasię, żeby zro​bić krok na​przód, po​tem na​stęp​ny, aż do​tar​ła do nie​za​ję​te​go koń​cabaru. Zno​wu wzię​ła głę​bo​ki od​dech, usia​dła na stoł​ku i po​ło​ży​ła to​reb​kę na la​dzie.Co te​raz?– Co taka miła dziew​czy​na robi w ta​kim miej​scu jak to?Taki tan​det​ny tekst wy​wo​łał u niej wy​mu​szo​ny śmiech, gdy od​wró​ci​ła się w stro​-nę, skąd do​szedł głos.– Tak le​piej. Przez chwi​lę my​śla​łem, że ktoś tu umarł i nic mi nie po​wie​dzia​no –bar​man, bez​czel​nie oce​nia​jąc ją wzro​kiem, uśmie​chał się sze​ro​ko, uka​zu​jąc bia​łezęby, nie​wąt​pli​wie dzie​ło den​ty​sty. – Je​steś dru​gą oso​bą, któ​ra we​szła tu dziś, wy​-glą​da​jąc jak peł​no​eta​to​wy czar​no​widz.W in​nym ży​ciu Per​la nie wi​dzia​ła​by nic cza​ru​ją​ce​go w tym ide​al​nie za​dba​nymmło​dzień​cu. Nie​ste​ty, była tu i te​raz, i na wła​snej skó​rze prze​ko​na​ła się, że to, cona ze​wnątrz, nie za​wsze pa​su​je do wnę​trza.Zmu​si​ła się do uśmie​chu i splo​tła dło​nie na to​reb​ce.– Po​pro​szę o… drin​ka.– Oczy​wi​ście. – Zbli​żył się, a wzrok spu​ścił na jej usta. – Co pi​jesz?Po​pa​trzy​ła na wy​sta​wio​ne kok​taj​le. Nie mia​ła po​ję​cia, co wziąć. Ostat​nim ra​zem,kie​dy była w ta​kim miej​scu, mod​nym drin​kiem było Ama​ret​to Sour. Chcia​ła po​pro​sićo Co​smo​po​li​tan, ale na​wet nie była pew​na, czy na​dal jest w mo​dzie. Zno​wu za​sta​no​-wi​ła się, czy nie wyjść. Zo​sta​ła na stoł​ku przez zwy​kły upór. Do​syć już ją po​py​cha​-no; do​syć już znio​sła. Zbyt dłu​go dyk​to​wa​no jej, jak ma żyć.Ni​g​dy wię​cej. Zgo​da, szkar​łat​na po​mad​ka była złym po​my​słem, ale Per​la nie po​-zwo​li, aby to prze​szka​dza​ło w tej ma​łej, po​krze​pia​ją​cej za​chcian​ce. Wy​pro​sto​wa​łara​mio​na i wska​za​ła ciem​no​czer​wo​ny drink z dużą licz​bą pa​ra​so​lek.– Po​pro​szę ten.Po​dą​żył za jej wzro​kiem i zmarsz​czył brwi.– Mar​ti​ni z gra​na​tem?– Tak. A coś nie pa​su​je? – za​py​ta​ła, kie​dy bar​man nie zmie​nił miny.– Jest tro​chę… kiep​ski.Za​ci​snę​ła usta.– I tak go we​zmę.– Oj, po​zwól, że…– Daj da​mie to, cze​go so​bie ży​czy. – Gład​ki, ale nie​wąt​pli​wie mę​ski głos miał obcyak​cent, może śród​ziem​no​mor​ski, aż Per​lę prze​szedł dreszcz po ple​cach. Za​sty​gła.Bar​man naj​wy​raź​niej po​bladł, ski​nął gło​wą i od​szedł przy​go​to​wać jej kok​tajl.Per​la czu​ła jego mil​czą​cą obec​ność za ple​ca​mi, ale za nic nie mo​gła się po​ru​szyć.Po​win​na mieć się na bacz​no​ści. Za​ci​snę​ła dłoń na pa​sku to​reb​ki.– Od​wróć się – pa​dła ko​men​da.Jej ple​cy ze​sztyw​nia​ły jesz​cze bar​dziej. Ko​lej​ny męż​czy​zna pró​bo​wał nią dy​ry​go​-wać.– Słu​chaj, chcę być sama…– Od​wróć się, je​śli ła​ska – po​in​stru​ował ją zno​wu tym ni​skim, chro​pa​wym gło​sem.Nie „pro​szę”, ale „je​śli ła​ska”. Nie​co sta​ro​świec​ki zwrot wzbu​dził jej cie​ka​wość.Per​lę ku​si​ło, by się od​wró​cić, jed​nak to za mało, żeby ule​gła.– Wła​śnie ura​to​wa​łem cię przed sta​niem się po​ten​cjal​nym ce​lem cwa​nia​ka. Mo​-żesz się przy​naj​mniej od​wró​cić i po​roz​ma​wiać ze mną.Cho​ciaż żo​łą​dek zno​wu jej ści​snę​ło na dźwięk jego gło​su, za​ci​snę​ła usta.– Nie pro​si​łam o two​ją po​moc ani jej nie po​trze​bo​wa​łam… i nie mam ocho​ty roz​-ma​wiać z ni​kim tak…Spoj​rza​ła w stro​nę bar​ma​na z za​mia​rem od​wo​ła​nia za​mó​wie​nia. Dłu​ga jaz​da tu​-taj… na​dzie​ja na na​pi​sa​nie cze​goś na​praw​dę peł​ne​go in​spi​ra​cji… myśl o szyb​kimdrin​ku… czer​wo​na szmin​ka do​da​ją​ca od​wa​gi – praw​do​po​dob​nie przede wszyst​kimona – do​pro​wa​dzi​ły do kom​plet​nej ka​ta​stro​fy. Zno​wu po​czu​ła ból w pier​siach i spró​-bo​wa​ła opa​no​wać emo​cje.Męż​czy​zna, któ​ry uzna​wał się za jej wy​baw​cę, stał za nią w mil​cze​niu. Wie​dzia​ła,że tam jest, po​nie​waż czu​ła jego za​pach – in​try​gu​ją​co ostry, mę​ski i su​ro​wy. Sły​sza​łateż jego moc​ny, rów​ny od​dech. I zno​wu obcy dreszcz prze​biegł po jej ple​cach. Ogar​-nia​ła ją chęć, by spoj​rzeć przez ra​mię, ale opa​no​wa​ła się. Za​wio​dła sie​bie wie​lerazy. Te​raz nie chcia​ła.Unio​sła dłoń, chcąc zwró​cić uwa​gę bar​ma​na, ale on upar​cie kie​ro​wał spoj​rze​nieza nią… na męż​czy​znę, któ​re​go obec​ność, na​wet bez wie​dzy, kim jest, ema​no​wa​łasiłą.W mil​cze​niu i zdu​mie​niu wi​dzia​ła, jak bar​man ski​nął gło​wą bez sło​wa na mil​czą​cepo​le​ce​nie, ob​szedł ladę z drin​kiem i skie​ro​wał się do ciem​ne​go kąta baru.Obu​rzo​na Per​la w koń​cu od​wró​ci​ła się i zo​ba​czy​ła męż​czy​znę – wy​so​kie​go, ciem​-no​wło​se​go, o nie​wia​ry​god​nie sze​ro​kich ra​mio​nach – jak prze​cho​dził do sto​li​ka,gdzie usta​wio​no jej drin​ka i praw​do​po​dob​nie jego też.Prze​szy​ła ją praw​dzi​wa wście​kłość. Stuk​nę​ła szpil​ka​mi o par​kiet i ru​szy​ła do nie​-go, za​nim w peł​ni uświa​do​mi​ła so​bie swój za​miar.– Co, do dia​bła, so​bie my​ślisz…? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lkw.htw.pl