[ Pobierz całość w formacie PDF ]
PAULA MARSHALL
Honorowa sprawa
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ralph Schuyler zobaczył Clare Windham po raz pierwszy na
koktajlu u Bitsy Bentley urządzonym z okazji jej zaręczyn
z Charlesem Cliftonem Jonesem, „Szczekaczem". Przydomek
Szczekacz przylgnął do niego, ponieważ jego pasją była ho
dowla psów. Bitsy z kolei nienawidziła wszelkich istot żywych
- z wyjątkiem mężczyzn - psy zaś zajmowały wysoką pozycję
na liście stworzeń, do których odczuwała wstręt, dlatego plano
wane małżeństwo miało nieco chwiejną przyszłość. Porobiono
już nawet zakłady, jak długo ze sobą wytrzymają.
Clare stała samotna w rogu pokoju, studiując pilnie dosyć
ponure malowidło wiszące z dala od promieni światła. Roz
myślała nad tym, że obrazy przedstawiające zakrwawioną,
martwą zwierzynę wyszły ostatnio z mody. Bentleyowie zaś
starali się być zawsze na fali.
Uwagę Ralpha przykuła jej twarz. Nie była uderzająco
piękna, ale intrygująca - ładne czarne oczy, prosty nos, za
cięte wargi, burza gęstych, prostych włosów w kolorze kar
melowego kremu, zdecydowanie dłuższych, niż nakazywała
obowiązująca obecnie moda. Młoda kobieta miała na sobie
szykowną, ale niemodną suknię z wizerunkiem bogini szczę
ścia Fortuny, całą kapiącą złotem, w kolorze ochry i palonej
sjeny, o fasonie sprzed co najmniej pięciu lat. Ralph, jako
potomek rodu Schuylerów, znal się doskonale na damskiej
modzie, wiedział, co jest szykowne, a co nie.
Sam nosił się wyjątkowo elegancko, z czego zdawał sobie
sprawę. Był niezbyt wysokim, szerokim w barach szatynem,
jak większość mężczyzn z rodu Schuylerów. Miał niepoko
jącą twarz - surową i kościstą, a oczy koloru złota, o groź
nym spojrzeniu jak u drapieżnego zwierzęcia. Całość rato
wały usta- nieco delikatniejsze w wyrazie, niż się tego moż
na było spodziewać, biorąc pod uwagę całą resztę.
Odstawił kieliszek - pił szampana, ponieważ nie znosił kok
tajli - i podszedł do Bitsy wdzięczącej się do grupki mężczyzn,
wśród których nie zauważył jej przyszłego małżonka. Gdy go
spostrzegła, natychmiast straciła zainteresowanie dla reszty to
warzystwa, bowiem Ralph Schuyler był znaczącą osobą.
Nikt jednak dokładnie nie wiedział, z jakiego powodu. W
każdym razie jako Schuyler, spowinowacony z Gerardem
Schuylerem, lordem Longthorne'em - wybrańcem losu, któ
ry miał pod kontrolą gabinet rządowy, nie będąc nawet jego
członkiem - z pewnością zasługiwał na to, by zaliczać go do
grona znajomych. Ralph - kawaler, szalenie bogaty, zajmu
jący eksponowane stanowisko w Ministerstwie Spraw Za
granicznych - roztaczał wokół siebie aurę chłodnego wyra
finowania. Brał udział w Wielkiej Wojnie, za co dostał nawet
Krzyż Zasługi, ale tak jak większość żołnierzy, którym udało
się przeżyć, niechętnie poruszał ten temat.
Podobnie jak wszyscy mężczyźni z rodu Schuylerów,
miał reputację diabła, jeżeli chodzi o kobiety, należał jednak
do osób wyjątkowo dyskretnych. Bitsy próbowała mu się
swego czasu narzucać, zważywszy jego pozycję i bogactwo,
ale wykręcał się, jak mógł - w najbardziej czarujący sposób.
- Ralph, ogromnie się cieszę, że udało ci się do nas
wpaść. Co porabiasz ostatnimi czasy?
Ralph zignorował jej słowa, jak to miał często w zwycza
ju, i od razu przeszedł do sedna sprawy.
- Bitsy, mój skarbie, kim jest kobieta stojąca samotnie
w rogu pokoju?
- Gdzie? - Bitsy rozejrzała się wokół, lekko dotknięta, że
Ralpha zupełnie nie obchodzi jej osoba. Usiłowała za wszel
ką cenę go zdobyć, ale w końcu zniechęcona brakiem od
zewu zadowoliła się Szczekaczem, dlatego zabolało ją, że
raptem zwrócił uwagę na inną kobietę. Gdy mu powie, kim
jest owa tajemnicza piękność, na pewno straci dla niej zain
teresowanie. - Ach, masz na myśli ją? To Clare Windham.
Zasłynęła tym, że pięć lat temu zastrzelił się przez nią niejaki
Boy Mallory, gdyż go porzuciła.
- A więc to jest owa legendarna Clare Windham. Aha...
- stwierdził obojętnym tonem Ralph, bez cienia potępienia
w głosie.
Anthony Mallory, zwany Boyem, należał kiedyś do grup
ki, w której obracał się Ralph, ale w czasie, gdy Boy popełnił
samobójstwo, Ralph przebywał poza granicami Anglii, dla
tego uniknęły mu wszelkie pikantne szczegóły.
- Co ona tutaj robi? Myślałem, że wszyscy się od niej
odwrócili.
- Ach, kiedyś, jeszcze zanim wybuchł cały ten skandal, by
łyśmy serdecznymi przyjaciółkami. Chodziłyśmy razem do
Żeńskiego College'u w Cheltenham i ukończyłyśmy go w tym
samym roku. Spotkałam ją tydzień temu przypadkiem na Pic
cadilly. Pomyślałam sobie, że zrobię jej przysługę, zapraszając
na przyjęcie. Ktoś mówił mi, że ledwo wiąże koniec z końcem.
Od śmierci Boya wszyscy traktują ją jak powietrze... Ale wi
dzę, że popełniłam błąd. Nikt się do niej nie odzywa.
- W takim razie ja się nią zajmę - oznajmił nieoczekiwa
nie Ralph, znany z impulsywnego zachowania. - Zawsze in
trygowało mnie, co reprezentuje sobą kobieta, warta tego, by
się dla niej zastrzelić.
8
Ignorując Bitsy, wziął z tacy dwa kieliszki szampana
i podszedł do Clare Windham, która tak pilnie studiowała ko
lekcję miniaturowych portretów, jakby to była kwestia życia
i śmierci.
- Cześć - powiedział bez zbędnych wstępów, podając jej
kieliszek szampana. - Jestem Ralph Schuyler, a od Bitsy
wiem, że ty jesteś Clare Windham. Miło mi cię poznać. Jeśli
chcesz, zawołam ją, żeby przedstawiła nas sobie, jak przy
stoi. Równie dobrze możemy te ceregiele pominąć.
Zwróciła ku niemu olbrzymie, smutne oczy.
- Ach tak... Zapewne pochodzisz z rodziny owych słyn
nych Schuylerów.
Uniósł w górę kieliszek.
- Niby tak. Ale mimo to muszę pracować, żeby się utrzy
mać.
Clare odwzajemniła gest, unosząc w górę swój kieliszek.
- Sądziłam, że wszyscy Schuylerowie pracują. Zarówno
bogaci, jak i biedni. Swoją drogą, czy w ogóle są biedni
Schuylerowie?
- Jeżeli nawet są, to nigdy ich nie spotkałem - stwierdził
Ralph. Doszedł do wniosku, że panna Clare Windham z pew
nością nie jest niemądrą osóbką. - Zresztą, w mojej rodzinie
praca to kwestia tradycji: kierujemy się dewizą, że żadna pra
ca nie hańbi.
- A więc, gałązko drzewa genealogicznego, rozmowa tu
taj ze mną to też praca?
Choć miała opłakaną reputację, wyraźnie jej to nie prze
szkadzało, aby być rozbrajająco szczerą. Zdecydowanie pan
na Clare Windham potrafiła zachować zimną krew. Ralph
przypomniał sobie, co powiedział o niej Boy Mallory w roz
mowie telefonicznej na kilka tygodni przed popełnieniem
samobójstwa: „Clare to mądra dziewczyna. Nigdy nie przy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]