[ Pobierz całość w formacie PDF ]
BIBLIOTEKA PAMIĘTNIKÓW I MATERJAŁÓW DO HISTORJI WOJNY ŚWIATOWEJ
TONI
Generał M. HOFFMANN
szef sztabu naczelnego wodza na wschodzie
WSPOMNIENIA
(„WOJNA WŚRÓD NIEWYZYSKANYCH SPOSOBNOŚCI")
Z NIEMIECKIEGO PRZETŁUMACZYŁ
TADEUSZ BAŁABAN
MAJOR
WARSZAWA 1925
INSTYTUT N AU ttO WO-WTD A>VNI CZ, Y
rn-M^ •?•••''•** i wm /u
.
Un <-lu Vv'arszaw8kieBO
DRUKARNIA MINISTERSTWA SPRAW WOJSKOWYCH.
S P I S R Z E C Z Y
Wstąp ............... l
Wspomnienia rosyjsko-japońskie .......... 3
Odwołanie generała von Prittwitz und Gaffron . . . . . . .11
Bitwa pod Sztymbarkiem (Tannenbergiem) ........ 21
Nad jeziorami Mazurskiemi . . . . . . . . . .31
Za sprawą sprzymierzeńców na południu Królestwa Polskiego .... 37
Pierwsze zaniedbanie . ........... 49
Druga sposobność ............. 55
Rosyjski „gigantyczny" plan natarcia ......... 67
Gorlice ............... 79
Falkenhayn i Saloniki . . . ... . . . . . .97
Verdun zamiast Włoch ............ 103
Niedoszłe wojsko polskie i wojna podwodna bez łodzi . . . . .121
Nowe stosunki w dowództwie .......... 125
Niewyzyskana rewolucja rosyjska . . . . • • • • • .135
Ostatnie walki na froncie wschodnim ......... 145
Rozejm na wschodzie . . . . . . . ... . . 155
Pokój w Brześciu nad Bugiem . , . . . . . . . . 163
Rok 1918 ............... 183
Zakończenie .............. 191
v;iwttnr{ H . >s«mT) rna
boq swłifl iorx.ti be'/I
snjow .-
•Jlwj
«[OW 3}
iiinuebł
CH
eer
Idl
r. s f
•er
Wstęp.
Przeczytałem niedawno list do redakcji jednego z pism, którego autor wypowiedział zdanie, że więzieniem należy karać każdego generała czy polityka, który napisze jeszcze pamiętniki wojenne, lub wypowie swój sąd o wojnie i jej prowadzeniu. Życzenie takie nie może wpłynąć zachęcająco na pragnącego spisać swe wspomnienia z wojny.
Pojmuję to, że laik znudzi się, czytając ciągle krytyki wojskowe i powie sobie wreszcie, że „szkoda płakać nad rozlanem mlekiem", A przecież tysiące żyjących, przedewszystkidm dzieci nasze, a także i następne pokolenia, będą chciały dowiedzieć się co myśleliśmy o przebiegu wojny my, którym stanowiska pozwoliły przyglądnąć się zbliska zdarzeniom wojennym. Oczekują oni tego, byśmy wypowiedzieli nasze zdanie J nasze wrażenia. Należy bowiem ułatwić rozstrzygnięcie w przyszłości pytania:
„czy przegranie przez nas wojny było konieczne i które osobistości, względnie jakie stosunki zawiniły, żeśmy ją przegrali?"
Słyszy się także nieraz zdanie, że łatwo jest krytykować działania i zaniedbania teraz, gdy ich skutki są już widoczne. Moje położenie jest o tyle korzystne, że podczas całej wojny pisywałem codziennie krótkie listy do mej żony, obecnie więc mogę ograniczyć się jedynie do uzupełnienia tego, co wtedy napisałem.
Zdecydowałem się oddać społeczeństwu moją książkę, chociaż podzielam wątpliwości, czy nadeszła już pora, w której można także o każdej drobnostce wydać sprawiedliwy sąd.
Charlottenburg w marcu 1923.
Hoffmann generał major.
C U/OSUS
OoŁTOJCSAC ?!<§
«"•• 'jja.lMSjcur co-
MH. , ...iJC' " '•)& l:-OfO-
bxi
''••-•• .', wn,:. ;isr s ::.. : .. • .• vy: .-.*.uś |9jne UIG :nose
\A ' • .- ."•'- "•'•j!T!KI /^OlCU;/'.' |fff)
• . '- - i i ii
' s bjanr' f ; Ńft^c
(S*
Rozkaz mobilizacyjny zastał mnie w Miilhuzie, w Alzacji, gdzie byłem dowódcą bataljonu w badeńskim pułku piechoty im, księcia Wilhelma. Od dwóch lat miałem przydział mobilizacyjny jako „pierw-j szy oficer sztabu" w dowództwie wschodniego teatru wojny.
Wschód znałem dobrze, gdyż pełniłem służbę w Prusacl Wschodnich i w Poznaniu jako porucznik, dowódca kompan j i i jake oficer sztabu generalnego na różnych stanowiskach. Za drugą swoji ojczyznę uważałem Prusy Wschodnie, gdzie spędziłem siedem lal| życia.
Wojsko rosyjskie poznałem teoretycznie i praktycznie, gdyż ukończeniu Akademji Wojennej i po złożeniu egzaminu na tłumacza z języka rosyjskiego spędziłem w Rosji sześć miesięcy zimowyci w roku 1898-99.
Następnie pracowałem przez pięć lat w wydziale rosyjskii Wielkiego Sztabu Generalnego. Prócz tego odbyłem wojnę rosyjsko-! japońską jako attache wojskowy po stronie japońskiej. Przydzielony do drugiej dywizji japońskiej, widziałem Rosjan walczących na przełęczy Motien-Ling, pod Laojanem, nad Szaho i pod Mukdenem.
Zgóry chcę zaznaczyć, że Rosjanie wiele nauczyli się podczas, wojny japońskiej. O wiele łatwiejsza dla nas byłaby w ostatniej wojnie walka z nimi, gdyby — podobnie jak w wyprawie mandżurskiej byli wobec nas tak samo niezdecydowani, niedokładni w natarciu] trwożliwie reagujący na każde zagrożenie flanków i gdyby, równie jak tam, wydzielali bez potrzeby tak znaczną ilość odwodów.
Kuropatkin, dowódca Rosjan w wyprawie mandżurskiej] w każdej bitwie miał zwycięstwo w ręku. Wystarczało mu tylko z sil-j nem postanowieniem zacisnąć w kułak otwartą dłoń; jednak nigd} nie mógł zdobyć się na to postanowienie.
Typowym przykładem jego sposobu prowadzenia walki była bitwa pod Laojanem.
Czołowe natarcie na Laojan odparto. Wówczas generał Kurokij zdecydował się na śmiałe przedsięwzięcie odejścia z całą swoją armją przez Taitse-Ho, aby uzyskać rozstrzygnięcie przez uderzenie*! na wzgórza położone na wschód od Laojanu. Przytem pozostawił za-
ledwie sześć kompani) na przestrzeni mniej więcej jednej mili niemieckiej*), pomiędzy Taitse-Ho a dywizją gwardji, walczącą w styczności z 4 armją japońską. Kompanje te rozrzucone grupami po szczytach gór, miały udawać przed Rosjanami obsadę całego odcinka 1. armji.
Gdyby Rosjanie zdecydowali się na posunięcie się w tę przestrzeń, wówczas losy wojska japońskiego byłyby rozstrzygnięte. Dywizja gwardji byłaby okrążona, 4 i 2 armja japońska odrzucone ku południowemu zachodowi, a Kuroki zepchnięty w góry. Ja sam znajdowałem się przez 48 godzin przy jednej z tych grup japońskich.
Na 2.500 — 3,000 m przed nami leżały gęste linje Rosjan, którzy nie ruszyli się ze swych rowów strzeleckich. Gdy oddziały Kuro-kiego pojawiły się na północnym brzegu Tałtse-Ho i gdy 15 brygada rozpoczęła już natarcie na wzgórze, zwane przez Japończyków Mańjujama a przez Rosjan wzgórzem Suikwantun, wówczas Kuro-patkin skierował całą swoją uwagę i troskę wyłącznie na ten jeden punkt. Spiętrzył on na nim całą masę swych odwodów i wyczerpał je w bezowocnych przeciwnatarciach na wzgórze zajęte przez 15 brygadę. Nie zwracał już zupełnie uwagi na front południowy, gdzie uśmiechało się mu łatwe powodzenie, lecz nakazał odwrót, bo nie udało się mu zdobyć zpowrotem małego wzgórza Sułkwantun. Tak miały się rzeczy pod Laojanem, podobnie było nad Szaho i pod Mukdenem.
Lecz w wojnie z nami nie powtórzyli już Rosjanie błędów, które popełnili w wojnie z Japonją.
Ostatnią z prac, wykonanych przeze mnie w wydziale rosyjskim Wielkiego Sztabu Generalnego, było odtworzenie rosyjskiej koncentracji przeciw Niemcom na postawie uzyskanych przez nas wywiadów. Wywiad nasz nie pracował podczas pokoju zbyt wydajnie. Główną tego przyczyną był zapewne brak środków pieniężnych, niezbędnych do pozyskania zagranicą agentów i szpiegów.
Jeśli mnie pamięć nie myli, to raz tylko udało się w r. 1902 kupić od rosyjskiego pułkownika sztabu generalnego całkowity plan rosyjskiej koncentracji. Od tego czasu wiedzieliśmy tylko tyle, że plan koncentracji zmieniono, lecz jak, tego przez długie lata nie wiedzieliśmy, W roku, o ile pamiętam, 1910 udało się, wówczas kapitanowi, Nicolai'owi, oficerowi wywiadowczemu w dowództwie l korpusu w Królewcu, wydostać rozkaz ochrony pogranicza dla oddziału wydzielonego z 26 dywizji w Kownie, Wynikało z niego, że Rosjanie mieli przeciw nam stworzyć dwie armje z jednostek, któ-remi w pierwszej chwili rozporządzali, były to armje: tak zwana
*) 7,5 km. (Przyp. tłum.)
wileńska i warszawska. Zadaniem pierwszej były działania zaczepne na północ od jezior Mazurskich, drugiej na południe od nich. Obie armje miały uderzyć swemi wewnętrznemi skrzydłami w kierunku na Gierdawy i dążyć do połączenia się ze sobą poza jeziorami Mazur-skiemi. Rozkaz ten nie dostarczył nam żadnych danych o składzie tych armij. Musiały weń wchodzić przedewszystkiem oddziały okręgów wojskowych warszawskiego i wileńskiego. Oddziały okręgów wojskowych: warszawskiego (południowe), kijowskiego i odeskiego należało uważać za przeznaczone do wystąpienia przeciw Austro-Węgrom, Nic zaś nie wiedzieliśmy o przeznaczeniu oddziałów z okręgów: petersburskiego, finlandzkiego, moskiewskiego, kazańskiego, kaukaskiego i wszystkich oddziałów azjatyckich. Co się tyczy tych ostatnich, to Sztab Generalny przypuszczał .przynajmniej wtedy gdy tam pracowałem (do jesieni 1911), że Rosja' nie będzie mogła przerzucić do Europy swoich wszystkich jednostek wschodnio-syberyj-skich. Wierzono bowiem wówczas, że dyplomacji naszej uda się powstrzymać Japonję od połączenia się z naszymi wrogami. Gdyby nasz Urząd Spraw Zagranicznych potrafił dokonać tego, co dla umysłu przeciętnego człowieka wydawało się być zadaniem całkiem łatwem, wówczas Rosjanie musieliby większość swych oddziałów pozostawić na dalekim wschodzie.
W każdym razie, o ile chodzi o mnie, to nie mogłem wyzbyć" się pewnych obaw co do naszego stosunku do Japonji.
Przypominałem sobie zdanie, które w roku 1904 wypowiedział japoński minister wojny Terauki, znany jako niezbyt przychylnie usposobiony względem Niemców, Gdy, podczas jednego obiadu, rozmowa zeszła na ten temat, wówczas Terauki przyznał się do nieprzychyl-ności, jednak tylko względem polityki niemieckiej nie zaś wojska, gdyż i Niemcy są temu winne, że Japonją musi prowadzić wojnę
z Rosją.
Terauki mówił „W roku 1894 odebraliśmy Chińczykom Port Artura i posiadaliśmy go. Ultimatum Niemiec, Rosji i Francji zmusiła nas do zwrócenia go Chińczykom.
Zrozumiałe jest, że ultimatum to postawili Rosjanie, gdyż oni sami potrzebowali Portu Artura i wolnej od lodów przystani Dalnyj. Jest rzeczą naturalną, że Francja poparła Rosję, ale co was obchodziła cała ta historja"?
Pytanie to zadawałem sobie i ja, zwłaszcza gdy dowiedziałem się, że nasz ówczesny poseł w Tokjo, niezbyt o ile wiem zręcznie i bez odpowiednich instrukcyj z Wilhelmstrasse, pozwolił zręczniejszym kolegom z Paryża i z Petersburga wysunąć siebie na czoło przy wręczaniu ultimatum.
Pamiętam, że w zimie 1905 r., stojąc z żoną przed herbaciarnią w Szimonoseki, gdzie podpisano ów znany pokój, wyraziłem obawę „obyśmy kiedyś nie musieli zapłacić za to głupstwo".
Obawa moja niestety spełniła się i ultimatum japońskie, które wśród nas Niemców wywołało niesłusznie taką nawałnicę oburzenia, było dosłownem tłumaczeniem ultimatum z roku 1894, tylko zamiast słowa „Port Artura" wstawiono słowo „Tsingtau".
Wspomniałem o generale Terauki, który w młodości swej, biorąc udział w wojnie domowej w r. 1868, otrzymał ranę zadaną strzałą wypuszczoną z łuku. Rana ta spowodowała sztywność jednego ramienia, dzięki której był dla mnie generał Terauki jakby uzmysłowieniem szybkiego rozwoju wojska japońskiego. Wojsko to przebiegło w przeciągu trzydziestu lat epokę dzielącą je od uzbrojenia w łuki i strzały do uzbrojenia w karabiny maszynowe i nowożytne działa szybkostrzelne. Mąż, który w młodości swojej walczył łukiem i strzałą, był w wieku podeszłym ministrem wojny nowoczesnego wojska podczas nowoczesnej wojny. Gdy w Japonji zaczęto studjować metody wyszkolenia wojska europejskiego, wówczas zwalczały się wzajemnie dwa prądy przeciwne. Jeden z nich popierał metodę francuską, drugi zaś niemiecką. Do zwycięstwa prądu niemieckiego przyczyniła się działalność generała Meckla, jako wykładowcy w japońskiej Aka-demji Wojennej.
W chwili wybuchu wojny, wyszkolenie wojska japońskiego było oparte na regulaminach niemieckich. Przetłumaczono je poprostu na język japoński; starano się również wykształcić japoński Sztab Generalny według wzoru niemieckiego,
Wypróbowano więc podczas wojny nasze zasady dowodzenia i wyszkolenia, a z wyników tej próby mogliśmy być zadowoleni. Dzięki swym powodzeniom nabrali i Japończycy zaufania do naszej wiedzy wojskowej.
Po ukończeniu wojny odmeldowywałem się u generała Fuji, szefa sztabu l armji. Oświadczyłem mu wtedy, że ciekaw jestem jakie zmiany zajdą w japońskim regulaminie po doświadczeniach wojny. Odpowiedź brzmiała: „i ja jestem ciekaw. Będziemy zapewne oczekiwali nowych regulaminów niemieckich, opracowanych na podstawie doświadczeń poczynionych przez oficerów przysłanych do nas ł przetłumaczymy je podobnie jak poprzednie".
Nie mogę zamknąć tego rozdziału mych wspomnień japońskich, nie poświęciwszy paru uwag tym attaches innych państw, z którymi dzięki zrządzeniom losu poznałem się w l armji gen. Kurokiego. Przeznaczenie kazało każdemu z nich odegrać pewną rolę w czasie "wojny światowej.
. Prócz znanego angielskiego generała sir Johna Hamiltona i późniejszego włoskiego ministra wojny, wówczas majora, Caviglia, było tam trzech Amerykanów; pułkownik Crowder i kapitanowie Payton March. i Pershing. Podczas wojny światowej pułkownik Crowder był organizatorem, Payton March szefem sztabu a Pershing wodzem naczelnym nowego we^ska amerykańskiego.
Ściślejsza przyjaźń łączyła mnie z kapitanem March, który uczył mnie języka angielskiego, a polubiłem go za jego inteligentne poglądy na sprawy wojskowe^ i za jego prostolinijny, otwarty sposób myślenia.
Jak już wspomniałem, Rosjanie dużo nauczyli się w wyprawie mandżurskiej, jednak rosyjskie stosunki charakteryzuje szczegół, że z nauk tych więcej korzyści wyciągnęła inicjatywa jednostek niż władze centralne. Generał Rennenkampf, który nie odznaczył się zbytnio jako dowódca w wyprawie mandżurskiej, napisał na podstawie swych doświadczeń z tej wyprawy projekt nowego regulaminu dla piechoty. Wprowadził on ten projekt najpierw w 3 korpusie a następnie w oddziałach wileńskiego okręgu wojskowego, któremi dowodził. Projekt jego przyjęto wreszcie jako regulamin tymczasowy w całem wojsku rosyjskiem, jednak do ostatecznego ustalenia tekstu regulaminu nigdy nie doszło.
Zastanawiając się nad tem, jak dowództwo rosyjskie zechce podczas wojnyirz"yć głównej masy swego wojska, według naszego sposobu myślenia wojskowego, dochodziło się do przekonania, że trafne i naturalne było poprowadzenie jej w^pole przedewszystkiem przeciw Niemcom. Myśmy byli najsilniejszym przeciwnikiem i jeśliby udało się nas rozgromić, wówczas jmryprawa pyzeciw Austrji przedstawiała się jak dziecinna zabawan^^fdzę przej-ó, że gdyby wojskiem rosyjskiem był rozporządzał niemMcki Sztab Generalny, to użyłby przeciw Austrji jedynie oddziałów z kijowskiego i odeskiego okręgu wojskowego i to obronnie, całą zaś resztą uderzyłby na Niemcy. Gdyby rosyjskie dowództwoJSyło powzięło to trafne postanowienie, wówczas bez wątpienia, rijjh nadążyłyby wszystkie oddziały wraz z syberyjskiemi, byłoby upłynęło sporo tygodni aż do zupełnego ukończenia rosyjskiej koncentracji nad granicą niemiecką. Podobnie jak nie znaliśmf zamierzonego użycia głównych sił rosyjskich, nie wiedzieliśmy również jak były podzielone te miljony wysłużonych żołnierzy, któremi rozporządzało rosyjskie dowództwo. Aż do wojny japońskiej sądziło ono, różniąc się w tem od poglądów francuskich i niemieckich, że już podczas pokoju powinno mieć pewną ilość oddziałów kadrowych, aby na wypadek wojny móc z nich stworzyć oddziały rezerwowe. Stanowisko to było zupełnie słuszne, ze względu na niski stopień inteligencji rosyjskiego żołnierza, na brak oficerów
10
rezerwy i podoficerów kapitulantów. W tym celu istniał cały szereg rezerwowych brygad, z których przez podwojenie tworzono podczas mobilizacji „dywizje rezerwowe pierwszego powołania", a przez dalsze podwojenie tych dywizyj „dywizje rezerwowe drugiego powołania".
Tak sformowane dywizje nie okazały się prawdopodobnie podczas wojny japońskiej zbyt wartościowe. Przypominam sobie porażkę rezerwowej dywizji Orłowa koło kopalń węgla Yentaj. Dywizja ta, w gęstych polach gaolanu, którego dwumetrowe źdźbła zasłaniały wszelki widok, natknęła się niespodzianie na jedną z brygad 12 dywizji japońskiej. Japończycy uderzyli na bagnety i odrzucili dywizję Orłowa, prawie nie stawiającą oporu. Dlatego rozwiązano po wojnie brygady rezerwowe i, idąc za radą Francuzów, rozpoczęto formowanie dywizyj rezerwowych, na wzór francuskich. Pozostało wszakże dla nas tajemnicą, ile takich dywizyj rezerwowych miano sformować, ile czasu wymagało ich sformowanie, czy miały być łączone w korpusy rezerwowe i t. p.
Odwołanie generała von Prittwitz und Gaffron.
fort*/ stiwltnt*! n<
Wieczorem pierwszego dnia mobilizacji znalazłem się w Poznaniu, w miejscu mobilizowania się dowództwa 8 armji*). Armją tą dowodził generał pułkownik von Prittwitz und Gaffron.
Korpus Woyrscha miał osobne przeznaczenie, miał współdziałać z ruchami zaczepnemi Austrjaków, na ich skrajnem lewem skrzydle. Zaopatrzenie tego korpusu było zupełnie niewystarczające do wykonania powierzonego mu zadania; brakowało mu przede-wszystkiem ciężkiej artylerji, oraz, co należy już nazwać poprostu zbrodnią, formacyj sanitarnych. Dowództwo 8 armji mogło wywrzeć tylko znikomy wpływ na losy tego korpusu. Połączenia telefoniczne były złe i po ruszeniu korpusu naprzód zerwały się zupełnie, z powodu braku materjału. Udało się mi tylko dwa razy uzyskać połączenie telefoniczne z korpusem. Przy tej sposobności spotkała mnie miła niespodzianka, gdyż na wezwanie moje zgłosił się podpułkownik Kundt, mój najlepszy przyjaciel i jeden z naszych najzdolniejszych i najrozumniejszych oficerów sztabu generalnego. Przypuszczałem, że przebywa on w Ameryce Południowej, gdyż przed wojną otrzymał z kilkoma innymi oficerami urlop do Boliwji. Jednak tuż przed wojna rozpoczął urlop do kraju i szczęśliwie dotarł do Niemiec. Teraz z radością dowiedziałem się, że jeden z najlepszych naszych oficerów znajduje się w gronie towarzyszów broni.
Zadaniem naszej armji była ochrona Prus Wschodnich i Zachodnich przed natarciem rosyjskiem. Miała ona przytem baczyć, by w razie natarcia przeważających sił nie dać się zupełnie rozbić ani
*) W skład 8 armji wchodziły: 1. korpus (gen. von Francois), 17 korpus (gen. von Mackensen), 20 korpus (gen* von Scholtz), l, korpus rezerwowy (gen. Otto von Below), 3 dywizja rezerwowa (gen. von Morgen), 1. dywizja kawalerji (gen. Brecht), 2, 6 i 70 brygada obrony krajowej.
Oprócz tego podlegały 8-mej armji pozostałe w kraju Dowództwa Okręgów Korpusów: l, 2, 5, 6, 17 i 20, twierdze wschodnie oraz korpus Woyrscha, złożony z poznańskiej i śląskiej obrony krajowej. Korpusy l i 20 stały na granicy. Poza tem wyznaczono oddziałom następujące obszary do koncentracji: 1. korpusowi okolice Niemieckiej Iławy, l, korpusowi rezerwowemu okolice Nordenborka, 3 dywizji rezerwowej okolice Inowrocławia, 1. dywizji kawalerji okolice Gąbina, 2 brygadzie obrony krajowej okolice Tylży, 70 brygadzie obrony krajowej okolice Jabło-nowa, (Przyp. autora). „ , _ .Ł ... .. . .;....:...... ...
14
zepchnąć do twierdzy w Królewcu. Wskazówki do koncentracji przewidywały, na wypadek zbliżania się przeważających sił rosyjskich,
•opuszczenie części Prus Zachodnich, położonej na wschód od Wisły i wycofanie armji za Wisłę.
Ta część wskazówek bez wątpienia kryła w sobie dla słabych charakterów znaczne niebezpieczeństwo psychologiczne.
Zresztą i wskazówki te i siły przeznaczone do wojny na wschodzie nie były niespodzianką, lecz zgadzały się z naszemi przypuszczeniami. Jak już dzisiaj wszystkim wiadomo, plan wojny na dwa fronty, ułożony przez poprzedniego szefa Sztabu Generalnego hr. Schlief-fena, przewidywał, że cała masa wojska niemieckiego, z silnem prawem skrzydłem, skoncentruje się na granicy zachodniej, przedrze się znienacka na Belgję, natrze oskrzydlające na północne skrzydło Francuzów i zwinie je. Miało to sprowadzić szybkie rozstrzygnięcie wojny na zachodzie. Wschód miał przez ten czas trwać o własnych siłach i posiłków z zachodu mógł spodziewać się dopiero po zapadnięciu tam rozstrzygnięcia. Myśl ta była dokładnie znana nam wszystkim oficerom Sztabu Generalnego ze szkoły Schlieffena. Przerobi-Jiśmy ją w tuzinach wielkich gier wojennych i podróży Sztabu Generalnego.
Dowódcę armji, generała von Prittwitza, znałem z czasów pokoju jako przełożonego roztropnego, czasami nieco szorstkiego. Kownie dobrze znałem szefa sztabu, generała majora hrabiego von Waldersee, Uważano go ogólnie za zdolnego oficera Sztabu Generalnego o wyższem wykształceniu. W chwili rozpoczęcia się mobilizacji
•był on nadkwatermistrzem, należał zatem do wyborowych szefów Łorpusu. Niestety jednak operacja, której poddał się niedawno, tak osłabiła stan jego nerwów, że nie mógł wyzyskać w całości swej wiedzy.
Pierwsze rozważania na temat zadania, oczekującego naszą armję, które miały miejsce między szefem sztabu a mną, toczyły się po następującej linji.
Nie obawialiśmy się wcale, wielokrotnie omawianych, dużych
•wypadów rosyjskiej kawalerji, gdyż załatwiłaby się z niemi nasza
•ochrona pogranicza.
Wywarłoby to nawet korzystne dla nas wrażenie, gdyby Rosjanie wykonali te wypady i na samym początku doznali niepowodzenia. Poza tem armja musiała liczyć się z ruszeniem naprzód znanych nam już armij warszawskiej i wileńskiej. W skład ich wchodziły oddziały wileńskiego i warszawskiego okręgu wojskowego (bez 14 korpusu, Jctóry stał na granicy austrjackiej). Należało przypuszczać, że ukończą one swą mobilizację koło 15 sierpnia, a ponieważ koncentracja
15
z garnizonów, położonych nad granicą niemiecką, nie wymagała wiele czasu, przeto powinniśmy byli liczyć się z wystąpieniem obu tych armij między 15 a 20 sierpnia. Nie było pewności, czy będą one wzmocnione oddziałami z petersburskiego i moskiewskiego okręgu wojskowego. Znając rosyjski sposób myślenia, należało przypuścić, że prawdopodobnie w okolicy Grodna skoncentrują się oddziały, będące odwodami i połączeniem obu tych armij. Oddziały rezerwowe nie mogły jeszcze wtedy wystąpić, gdyż na ich sformowanie potrzeba było dłuższego czasu.
Zapora jezior Mazurskich rozerwałaby front rosyjskiego marszu naprzód już w chwili wkroczenia w granice Niemiec. Rosjanie musieliby posuwać się jedną armja na północ, a drugą na południe od łań-. cucha jezior. Nasza armja powinna była być przygotowana do zaatakowania i pobicia jednej z dwóch armij rosyjskich wtedy, gdy były przedzielone jeziorami Mazurskiemi. Początkowo trudno było przewidzieć, która z nich da nam lepszą sposobność do tego. Należało jednakże przyjąć, że armja wileńska pojawi się na widowni prędzej niż armja warszawska, która dążąc ku naszej granicy musiała przechodzić przez obszar stosunkowo bezdrożny a lesisty i bagnisty.
Wydarzenia potwierdziły naogół nasze przypuszczenia.
Rosjanie przedsięwzięli w pierwszych dniach drobne wypady, które łatwo odparto. Armja wileńska przysunęła się energicznie du-żemi oddziałami do naszej granicy wschodniej, gdy na granicy południowej panował względny spokój, tak naprzeciw Prus Wschodnich jak i Zachodnich.
Rozpoznanie w kierunku armji warszawskiej było nadzwyczaj trudne. Agenci, polscy żydzi, którzy w pierwszych dniach przynieśli jeszcze nieco wiadomości, zawiedli, gdy obsada granicy stała się po stronie rosyjskiej gęstsza. Armja rozporządzała tylko jednym dywizjonem lotniczym, który musiał ograniczyć się do przelatywania dwa razy dziennie nad linjami komunikacyjnemi, wiodącemi ku granicy. Jednak mimo wszystko zaskoczenie naszej armji przez późniejsze nagłe wystąpienie armji warszawskiej byłoby niemożliwe, gdyby Rosjanie nie byli tak ostrożni i nie posuwali się nocami, każąc oddziałom swym wypoczywać za dnia w ukryciu.
Mobilizacja i koncentracja naszej armji ukończyły się całkowicie w przewidziany sposób. Dowództwo armji udało się dnia 8 sierpnia do Malborga i tego samego dnia rozpoczęło swą działalność.
Już przed przybyciem dowództwa do Malborga powstało nieporozumienia między niem a generałem von Francois, dowódcą 1. korpusu. Generał ten sądził, że jako dowódca korpusu wschodnio-pru-skiego jest przedewszystkiem powołany do strzeżenia granic tej pro-
16
wincji. Dążył on, co z jego punktu widzenia było zrozumiałe, do tego, by ani jeden Rosjanin nie odważył się stanąć na ziemi wschodnio-pru-skiej i by żadna wioska tamtejsza nie zaznała grozy wojny. Zdaniem jego, zadanie ochrony granic należało rozwiązać zaczepnie i zapo-mocą wypadków trzymać rosyjskie oddziały ochrony pogranicznej zdała od granic. Przeoczył on jednak to, że wskutek takiego postępowania 1. korpus wychodził z ram armji i że gdyby dowództwo armji zgodziło się na jego plany, wówczas armja mogła być zmuszona do wspomagania 1. korpusu na granicy rosyjskiej lub na wschód od niej. Byłoby to doprowadziło do rozkawałkowania armji, lub do zmuszenia jej do walki przed jeziorami Mazurskiemi, a więc do wyrzeczenia się, korzyści, którą zapewniało ich położenie geograficzne. Generał von Franęois popełnił przytem ten błąd, że nie zameldował wcale dowództwu armji o swych zamiarach, tak że sądziło ono, iż siła główna 1. korpusu znajduje się nad Węgorappą, podczas gdy w rzeczywistości była ona przesunięta znacznie dalej ku wschodowi.
Wiadomości o nieprzyjacielu, które mieliśmy do dnia 14 sierpnia, wskazywały na to, że posuwa się on znacznemi siłami na północ i na południe od puszczy Rominckiej. Część południowa była szczególnie ruchliwa. Dowództwo armji ustaliło więc, zgodnie z pier-wotnem przypuszczeniem, że armja wileńska posuwa się naprzód nieco wcześniej od warszawskiej, zwłaszcza że, według meldunków lotniczych, na drogach wiodących z południa, nie było widać posuwających się oddziałów. Zdecydowano się zatem ustawić całą armję w gotowości do natarcia na armję wileńską*).
Dowództwo przeniosło się, ze względu na spodziewaną bitwę, z Malborga do Bartoszyc.
Generał major hr, Waldersee, ku swemu wielkiemu zdziwieniu, otrzymał meldunek szefa sztabu l korpusu, z którego wynikało, że generał von Francois nie wypełnił danego mu rozkazu, lecz posunął się naprzód i wdał się w walkę pod Stołupianami. Dowództwo armji bezwłocznłe zarządziło telegraficznie i telefonicznie przerwanie
*) Siły główne 20 korpusu ściągnięto koło Szczytna i powierzono im ochronę pogranicza od południa; na prawo stykały się z nim oddziały ochrony pogranicza: gdański pod Niborkiem, grudziądzki pod Lidzbarkiem, toruński pod Brodnicą i 70 brygada obrony krajowej pod Mławą-Działdowem.
Na linji jezior, Mikołajki - Lec, stały: 3 dywizja re/erwowa z 6 brygadą obro. ny krajowej, l korpus rezerwowy nad Węgorappą, prawem skrzydłem sięgając do jeziora Manny, 17 korpus przewieziono koleją do Darkiejmów a l korpus otrzymał rozkaz pozostania pod Gąbinem-Wystruciem. Odwód główny Królewca podprowadzono do Wystrucia, l dywizja kawalerji pozostała przed prawem skrzydłem, 2 brygada obrony krajowej broniła pod Tylżą iinji wiodącej do Kłajpedy (Przyp, autora).
17
Bitwy. Wysłano samochodem nadkwatermistrza, generała majora Griinerta, aby prócz tego osobiście wręczył ten rozkaz generałowi von Fran9ois. Mimowoli nasuwa się porównanie między tem samo-wolnem postępowaniem generała von Francois a zdarzeniami, które zaszły w sprzymierzonem c, i k. wojsku w bitwie pod Lwowem, Podobnie i tam otrzymał generał Brudermann rozkaz skoncentrowania narazie swych oddziałów i bronienia się, a przejścia do natarcia dopiero na rozkaz Naczelnego Dowództwa. Wbrew temu rozkazowi generał Brudermann przeszedł do natarcia i walnie przyczynił się do przegranej pod Lwowem.
Nie mogę sądzić o tem, czy energiczne wkroczenie Naczelnego Dowództwa mogło go jeszcze powstrzymać czy też nie. W nieporozumieniu z generałem von Franęois udało się jeszcze odprowadzić jego korpus wtył.
Przerwana w ten sposób bitwa pod Stołupianami skończyła się jednak zupełnem powodzeniem l, korpusu. Odrzucono przeważające siły rosyjskie i korpus wziął do niewoli kilka tysięcy jeńca. Mimo to popełnił on błąd ze względu na ogólne położenie. 1. korpus, chociaż był zwycięzcą, poniósł przecież straty w ludziach, materjale a prze-dewszystkiem w siłach, które należało oszczędzić dla wielkiej bitwy. Prócz tego nie leżało przecież zupełnie w naszym interesie powstrzymywanie armji wileńskiej w posuwaniu się naprzód. Przeciwnie, im szybciej armja ta posuwała się, tem łatwiej mogło udać się zadanie jej klęski, jeszcze przed pojawieniem się z południa armji warszawskiej.
Tymczasem armja skoncentrowała się, stosownie do rozkazu, wzdłuż linji Węgorappy.
Dowództwo armji podążyło 19 rano, celem rozmówienia się z gen. von Mackensenem, do Darkiejmów, następnie przesiedliło się do Nordenborka.
Po południu 19 sierpnia dowództwo armji odniosło wrażenie, że oddziały rosyjskie, posuwające się na północ od puszczy Romin-ckiej, znalazły się już w odpowiedniej odległości i wydało rozkaz dp natarcia").
Rankiem 20 sierpnia przeszła 8 armja do natarcia, a po południu przedstawił się następujący obraz:
Nasze prawe skrzydło, pod wodzą generała Ottona von Belo-wa, pobiło nieprzyjaciela; także i lewe skrzydło, pod generałem von
*) Natarcie miały wykonać: l korpus rezerwowy, korpusy 17 i l, odwód główny Królewca i 1. dywizja kawalerji. 1. korpus miał obejść północne skrzydło, nieprzyjacielskie, gdy 3 dywizja rezerwowa i 6 brygada obrony krajowej stały w pogotowiu w Lecu, by przejść do oskrzydlającego natarcia przeciw lewemu skrzydłu nieprzyjaciela, (Przyp, autora). . . ... , , .,...-.; . •
18
Fran9ois posuwało się zwycięsko naprzód. Tymczasem środek pod generałem von Mackensenem, odrzuciwszy rosyjskie straże przednie, natknął się na wschód od puszczy Rominckiej na dobrze wybudowaną pozycję rosyjską. Nie czekając na odpowiednie przygotowanie artyleryjskie ruszyły oddziały Mackensena przeciw tej pozycji, jednak poniosły ciężkie straty i utknęły w miejscu. Koło godziny 3 meldowało dowództwo korpusu, że korpus jest pobity a położenie poważne.
Dowódca armji wypuścił 3 dywizję rezerwową (gen. v. Morgen) z Lecu dopiero w południe 20 sierpnia, ponieważ położenie na południe od puszczy Rominckiej nie wydawało się jeszcze dostatecznie wyjaśnione. Wpływ jej działań mógł zatem dać się odczuć dopiero nad ranem 21.
Mimo niepowodzenia korpusu Mackensena, przebieg bitwy byt dla 8 armji korzystny, gdyż należało liczyć na to, że prowadząc w dalszym ciągu natarcie uzyska się rozstrzygnięcie przez obejście obu skrzydeł nieprzyjacielskich.
Koło godziny 6.30 wieczorem, stojąc przed biurem z gen.ma-jorem Griinertem, omawiałem z nim korzystne widoki dalszej walki, gdy nadszedł meldunek generała artylerji v. Scholtza, donoszący, że rosyjska armja warszawska, w sile 4-5 korpusów, przekroczyła niemiecką granicę naprzeciw odcinka Działdowo-Szczytno,
Powiedziałem wówczas do gen, Griinerta: „Obawiam się czy nerwy dowódcy i szefa zniosą ten meldunek, najchętniej schowałbym go, a wówczas doprowadzilibyśmy tę bitwę do końca i dopiero potem zwrócilibyśmy się przeciw nieprzyjacielowi warszawskiemu".
Generał Griinert odrzekł: „Nie może pan przecież tak ważnego meldunku nie pokazać szefowi". Wiedział on dobrze, że nie brałem poważnie tego zamiaru.
W tej samej chwili wyszli ze swych kwater, położonych obok biura, dowódca armji i szef sztabu, a po wyrazie ich twarzy poznałem, że dostali już ten meldunek.
Generał von Prittwitz poprosił nas za sobą do biura, gdzie rzekł r „Jak widzę, moi panowie, macie już także meldunek ten w rękit i wiecie o tem, że jeśli będziemy dalej toczyć walkę, wówczas rosyjska armja warszawska wejdzie nam na tyły i odetnie nas ód Wisły, Dlatego armja nasza przerywa walkę i cofa się za Wisłę",
Generał Griinert próbował przedstawić nasze odmienne stano-' wisko, twierdząc, że: „bitwa pod Gąbinem przybiera pomyślny obrót,, że możemy skończyć z armja wileńską w przeciągu 2 do 3-ch dni i że wtedy mamy jeszcz"e zawsze dosyć czasu na zwrócenie się przeciw nieprzyjacielowi warszawskiemu, z którym do tej pory musi sobie radzić sam generał von Scholtz ze swym korpusem".
19
0 cGenerał von Prittwitz przerwał krótko generałowi Griinertowi to przedstawienie i oświadczył, że: „już postanowił cofnąć się za Wisłę i że odpowiedzialność za taktyczne postanowienia dowództwa ponosi tylko on sam i szef sztabu a nie pierwszy oficer sztabu i nadkwater-mistrz". Hrabia Waldersee dołączył swój rozkaz dla mnie, bym nakreślił zarządzenia, do odwrotu armji za Wisłę. Oświadczyłem, że prosty odwrót za Wisłę uważam za niemożliwy do wykonania, dlatego proszę o wskazówki, jak dowódca wyobraża sobie przeprowadzenie tego odwrotu.
Nastąpiło rozważanie zagadnienia, w jaki sposób należy zarządzić wykonanie odwrotu. Generał Griinert i ja wykazaliśmy z cyrklem w ręku, że swobodny odwrót za Wisłę jest w rzeczywistości niemożliwy, lecz że trzeba go będzie wywalczyć sobie, gdyż lewe skrzydło rosyjskiej armji warszawskiej ma bliżej do Wisły i że należy powstrzymać posuwanie się armji warszawskiej naprzód, co najlepiej da się wykonać przez zaczepne uderzenie na jej lewe skrzydło.
Generał von Prittwitz, który podobnie jak generał hr. Waldersee stracił na chwilę panowanie nad nerwami, uznał konieczność proponowanego przez nas zarządzenia. Wytrwał on wprawdzie przy śwem zapatrywaniu, że powinniśmy przerwać bitwę z Rennenkam-pfem, porzucił jednak zamiar cofnięcia się za Wisłę i przyłączył się do naszego zdania, że koniecznie należy poprowadzić uderzenie zaczepne na lewe skrzydło armji warszawskiej. Opierając się na tem, wydano 20 wieczorem zarządzenia, które już wtedy stworzyły podstawy do bitwy pod Sztymbarkiem.
Nakazano: 20 korpus ściągnie się ku swemu prawemu skrzydłu na Olsztyn, 1. korpus z Wystrucia i 3 dywizja z Węgoborka będą przewiezione koleją na prawe ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]